XX.4. O skrusze serca u stóp ukrzyżowanego Pana naszego Jezusa Chrystusa

hoć nic widziałeś tego, to jednak płacz, zalewaj się łzami, szlochaj głośno, jako że z twego powodu to się wydarzyło.
Ty oczywiście, ty sama moja duszo, byłaś bolesną raną Chrystusa: przyczyną Jego śmierci, biczami, cierniem, sinością Jego męki, boleścią katuszy.
Ty, występny, zgrzeszyłeś, a sprawiedliwy poniósł za ciebie karę. Ty byłeś winien przestępstwa, a niewinny został za ciebie poddany chłoście.
To, na co zasłużyłeś ty, niegodziwy, wycierpiał On, doskonały. Co popełniłeś ty, sługa, to musiał odcierpieć On, twój Pań. Czego dopuściłeś się ty, stworzenie, to wziął na siebie On, Bóg Stwórca.
Ty wzbiłeś się w pychę, a On został upokorzony. Ty się napuszyłeś, a On został ściśnięty. Ty byłeś nieposłuszny, a On, stawszy się posłuszny, obmył występek twego nieposłuszeństwa.

Jak często nie chcę tego zaakceptować. Jak bardzo świadomość tego, iż to ja i moje grzechy zamordowały mojego Najmilszego i Najsłodszego Pana zostają zepchnięte na bocznicę mojej duchowości. Niekiedy stając się przyczyną mojej letniości. „Cierp, cierp duszo moja, a będziesz zbawiona, bo jak nie pocierpisz będziesz potępiona”. 

XX.3. O skrusze serca u stóp ukrzyżowanego Pana naszego Jezusa Chrystusa

Biedny jestem, ponieważ nie mogłem ujrzeć Pana Aniołów, który zniżył się do ludzkiego poziomu życia, ażeby ludzi wynieść na poziom aniołów!
Biedny jestem, że nie mogłem spoglądać na Boga umierającego na krzyżu, ażeby mógł żyć grzesznik!
Biedny jestem, że nie zasłużyłem na to, aby zastygnąć w zdumieniu wobec tak przedziwnej, tak nieoszacowanej dobroci!
Uderzyłabyś w lament, moja duszo, wybuchnęłabyś wielkim zaiste płaczem, nie będąc w stanie znieść takiego widoku.

Zaiste biedny jestem, gdyżnie dana mi była łaska ujrzenia Pana, ni przy Jego Narodzinach, ni przy Jego Śmierci. Jednakże niczym przy tym jest moja nędza, jeśli choć na chwilę w sercu i myślach, nie przenoszę się często, czy to do betlejemskiej groty czy na kalwaryjskie wzgórze.

XX.2. O skrusze serca u stóp ukrzyżowanego Pana naszego Jezusa Chrystusa

O słodki Zbawicielu, tak strasznie dla mnie umęczony! O nieskalane ręce, które tak obficie spłynęłyście krwią!
O bezbronny boku, przebodzony srogim ostrzem! O święte stopy, przebite długimi i ostrymi gwoździami!
O przepiękne światło oczu, zgaszone ciemnościami śmierci! O królewskie usta, zeszpecone bladością! O smukłe ramiona, któreście zdrętwiały! O święte członki, skropione najświętszą krwią!

Jak często upadam do stóp Najmilszego Pana mego? A gdy już upadnę, jak gleboko wchodzę w Mękę Jego? Panie! Najdroższy mój Jezu, wejrzyj na mnie z wysokości krzyża, i ucz mnie rozważać często i pobożnie Twoją najdroższą Mękę.

XX.1. O skrusze serca u stóp ukrzyżowanego Pana naszego Jezusa Chrystusa

Mów do mego serca, święty Krzyżu. Mów, Krzyżu najmilszy. Opowiedz mi o bezmiernej miłości, jaką dobry Mistrz umiłował swojego ucznia. Jakaż to dobroć, o najlitościwszy Jezu, skłoniła Ciebie, ażebyś wycierpiał dla mnie tak srogie męki? Oto Ty, dawca życia, jesteś prowadzony na zabicie jak owca, stawszy się posłuszny aż do śmierci. Ty, Bóg z Boga zrodzony, przybrawszy moją naturę, wstąpileś na drzewo krzyża i w przybranym ciele poniosłeś tak okrutną śmierć.

XIX.7. O ciągłym rozpamiętywaniu męki Pana naszego Jezusa Chrystusa

Idź jeszcze dalej, synu, i wstąp ze Mną na Kalwarię. Słuchaj nadal i ucz się. Co ci mówi droga zroszona moim potem i krwią, jeśli nie to, że i ty, dla szukania i zdobywania dusz, winieneś chętnie przemierzać drogi i ścieżki swojej posługi, pomimo potu i zmęczenia? Co ci mówią płaczące niewiasty, jak nie to, że winieneś oddawać się rozważaniu mojej męki, współczuć z moim cierpieniem i opłakiwać nade wszystko swoje grzechy, które były ich przyczyną? Co ci mówi obdarcie Mnie z szat, jeśli nie to, że ze spokojem ducha winieneś znosić ubóstwo? Co ci mówi rozpięcie i przybicie Mnie do krzyża, jeśli nie to, że winieneś swoje ciało ukrzyżować wraz z jego wadami i pożądliwościami? Co ci mówi podwyższenie Mnie na krzyżu, jeśli nie to, że przez wiele ucisków winieneś wstępować do królestwa niebieskiego? Co ci mówi napawanie Mnie żółcią i octem, jeśli nie to, że winieneś prowadzić życie trzeźwe i nie pragnąć wspaniałych uczt? Co ci mówi zbawiony łotr po Mojej prawicy, jeśli nie to, że nigdy nie powinieneś wątpić w Moje miłosierdzie? Co ci mówi grzesznik ginący u boku mojej dobroci, jeśli nie to, że nigdy nie powinieneś nadużywać mojej łaskawości? Co ci mówi moja modlitwa za krzyżujących Mnie, jeśli nie to, że powinieneś modlić się za najgorszych nawet grzeszników i chętnie przebaczać nawet swoim nienawistnym wrogom? Co ci mówi powierzenie uczniowi mojej Matki, jeśli nie to, że winieneś otaczać Ją uwielbieniem, z ufnością oddawać Jej cześć i miłować? Co ci mówi śmierć, jaką poniosłem za ciebie, jeśli nie to, że i ty powinieneś oddawać życie swoje za braci? Co ci mówią słońce, księżyc, skały, ziemia, opłakujące moją śmierć, jeśli nie to, że byłbyś bardziej nieczuły od skały, gdybyś nie przejął się głęboko moją śmiercią? Co ci mówią bijący się w piersi moi wrogowie, jeśli nie to, że krzyż mój stanowi niewyczerpane źródło skruchy i łask? Co ci mówi mój bok otwarty włócznią żołnierza, jeśli nie to, że winieneś wejść doń przez miłość i w nim żyć? Co ci mówi Nikodem, gdy zdejmuje Mnie z krzyża, namaszcza wonnościami i składa w nowym grobie, jeśli nie to, że winieneś z największą czystością serca przyjmować i rozdawać moje sakramenty oraz pilnie dbać o chwałę i ozdobę mojego domu, i ołtarza?Rozważaj to, synu, stale trwaj w tym rozważaniu. A krzyż mój będzie dla ciebie zbawieniem, życiem, osłoną przed wrogami i źródłem niewypowiedzianej słodyczy.

XIX.6. O ciągłym rozpamiętywaniu męki Pana naszego Jezusa Chrystusa

Idź ze Mną jeszcze dalej, synu, zechciej towarzyszyć Mi do Jerozolimy: tam również będę cię pouczał. Oto najwyżsi kapłani: Annasz i Kajfasz, domagają się skazania Mnie na śmierć. Lękaj się, synu, ażebyś będąc kapłanem, nie obrażał Mnie bardziej niż inni swoimi grzechami i więcej niż inni nie szkodził mojej chwale. Oto stoję nieulękle przed moimi prześladowcami. I ty więc nie bój się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Oto, spoliczkowany przez sługę arcykapłana, znoszę cierpliwie zniewagę, l ty cierpliwie nastawiaj bijącemu cię swój policzek i bacz przy tym pilnie, aby ci, którzy tobie usługują, nie byli synami nieprawości, bijącymi Mnie przez dawane zgorszenia. Oto zachowuję milczenie wobec oskarżających mnie fałszywych świadków. Ty również, synu, nic unoś się gniewem na tych, co ciebie krzywdzą, znieważają, wyśmiewają i ubliżają tobie. Oto wycierpiawszy tak wiele, nie zasypiam, lecz przez całą noc czuwam pomiędzy tymi, którzy ze Mnie szydzą i chłoszczą Mnie. Ty, synu, dając ciału należny odpoczynek, przynajmniej zachowaj w tym umiar. Oto Piotr, tak kiedy indziej szlachetny i dzielny, na dziedzińcu arcykapłana trzykroć Mnie się zaparł. Podobnie i Ty, synu: im jesteś większy, im bardziej ci się wydaje, że stoisz mocno, tym więcej się lękaj, żebyś nie upadł przy najbliższej okazji. Oto Ja niezwłocznie spojrzałem z miłosierdziem na przejętego żalem Piotra. Ty również, synu, bądź wyrozumiały i łagodny wobec tych, co zbłądzili i powracają. Oto małoduszny Piłat nic ma dość odwagi, aby Mnie niewinnego uwolnić i łamany bojaźnią wydając Mnie prześladowcom. Ty, synu, nie chciej być sędzią, jeślibyś nie miał dość męstwa, aby przeciwstawić się nieprawościom. Nie zważaj na oblicze możnego i strzeż się, ażebyś wskutek bojaźni lub zawinionej pobłażliwości w konfesjonale, nie wydawał Mnie Najświętszego psom. Oto odziany w białą szatę, jakby niespełna rozumu, zostałem wzgardzony przez Heroda. I ty, synu, chciej być zapoznany i miany za nic, deptany przez wszystkich. Oto dla ciebie jestem bezlitośnie sieczony biczami. Ty synu, umartwiaj swe ziemskie członki, aby zbawić duszę. Płacz i czyń pokutę za grzeszników. Oto zostałem okrutnie i hańbiące cierniem ukoronowany: stałem się człowiekiem, który nie ma wdzięku ani urody. Ty, synu, przynajmniej nie strój się w czcze ozdoby. Oto Ja, ledwie dysząc z powodu ran i uderzeń, dla ciebie nie wzdragam się wziąć krzyż. Ty, synu, z miłością weź na siebie przynajmniej moje jarzmo, które jest słodkie i lekkie.

XIX.5. O ciągłym rozpamiętywaniu męki Pana naszego Jezusa Chrystusa

Tych, synu, przeznaczył mój Ojciec, o których wiedział, iż będą kształtowali w sobie wzór pozostawiony im przez Jego Syna. Patrz więc na moje oblicze, ażebyś następnie odzwierciedlał je w sobie i w ten sposób został zbawiony. Patrz na mnie modlącego się jeszcze usilniej, w męce konania, i ucz się trwać na modlitwie, nieustannie i bez odrazy. Patrz na Mnie, przyjmującego z ręki Ojca kielich największej goryczy, i ucz się znosić cierpliwie i z uległością trudy, przeciwności oraz ciężary związane ze świętym posługiwaniem. Patrz na Mnie, opuszczonego w głębokim smutku przez śpiących uczniów, i ucz się mężnego zachowania się w niepowodzeniach, mimo braku pociechy. Patrz na Mnie, zdradzonego przez Judasza, i ucz się znosić fałszywych braci. Patrz na Mnie, obejmującego Judasza, i ucz się nie odmawiać nieprzyjaciołom pocałunku pokoju. Patrz na Mnie, jak nie opieram się tym, którzy nakładają Mi więzy i prowadzą na mękę, lecz ulegam im na wzór łagodnego, milczącego baranka, i ucz się unikać sporów oraz zwady. Patrz na Mnie, jak wiodą Mnie skrępowanego do Jerozolimy, i ucz się znosić ze względu na Mnie więzy i zelżywości.

XIX.4. O ciągłym rozpamiętywaniu męki Pana naszego Jezusa Chrystusa

Synu, w ten właśnie sposób zostałem uwielbiony. I w ten właśnie sposób został uwielbiony we Mnie mój Ojciec. Zobacz i poznaj, jak wielka jest szerokość, długość, wysokość i głębokość przewyższającej wszystko mojej miłości ku tobie. Na pewno mogłem słowem, mogłem zbawić ciebie językiem. Chciałem jednak zbawić cię czynem, chciałem jak najwyraziściej ujawnić moją wolę zbawienia. Chciałem oddać za ciebie swoje życie, abyś wiedział na pewno, iż nie ma większej miłości, niż moja miłość ku tobie. Chciałem obmyć cię moją krwią na krzyżu, ażebyś wzruszony moją dobrocią wstydził się już me kochać takiego Zbawiciela. Chciałem, zraniony za twoje nieprawości, stanąć przed tobą, abyś zrozumiał, jak wielki ból powodują w głębi mojego serca twoje grzechy. Chciałem rany twych występków nosić na swoim ciele, abyś ty, poruszony współczuciem, zaprzestał dodawać grzechy do grzechów, rany do ran. Chciałem w końcu, kapłanie, tak właśnie cierpieć za ciebie, ażeby zostawić ci przykład, który będzie cię skłaniał do pójścia w moje ślady.

XIX.2. O ciągłym rozpamiętywaniu męki Pana naszego Jezusa Chrystusa

Rabbuni, najlepszy Mistrzu, mów, bo sługa Twój słucha. Przyjdź do swego biedaczyny: rozpal jego serce, oświeć jego oczy i spraw, żeby widział.
Synu, oto przychodzę. Nakłoń swe ucho, słuchaj, człowieku dobrej woli: umiłowałem cię i wydałem za ciebie samego Siebie.
O, gdybyś pojął te słowa, zapewne wkrótce byś odpowiedział: Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję.
Zrozum więc, synu: umiłowałem cię i wydałem za ciebie samego Siebie. Siebie Stwórcę za ciebie, stworzenie. Siebie Ojca za ciebie, marnotrawnego syna. Siebie Boga za ciebie, człowieczynę. Mnie znieważonego za ciebie, który znieważa. Mnie dobroczyńcę za ciebie niewdzięcznika. Mnie szczęśliwego w stopniu najwyższym za ciebie najnędzniejszcgo.